Optymizmu można się nauczyć. Nie jesteśmy skazani na tkwienie w pesymizmie, nawet jeśli nie jesteśmy urodzonymi optymistami. Jak można zmienić swój sposób wyjaśniania, aby lepiej radzić sobie z problemami? Wskazówki znajdziesz w tym artykule. A jeśli chcesz popracować ze mną podczas indywidualnych spotkań, to zapraszam do kontaktu.
Pesymizm wpędza w bezradność i depresję
Profesor psychologii Martin E.P. Seligman swoją karierę naukową zaczął od pionierskich badań nad wyuczoną bezradnością. Podczas prowadzonych doświadczeń odkrył, że utrata poczucia sprawstwa (czyli poczucia posiadania wpływu na to, co nas spotyka) zarówno u zwierząt, jak i u ludzi powoduje narastającą bierność i apatię. Jeśli wcześniej dany osobnik nie miał szansy na uniknięcie nieprzyjemnego bodźca (np. drażniącego dźwięku lub rażenia lekkim prądem), to jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że zaprzestanie on podejmowania jakichkolwiek prób, aby się z tego wydostać – nawet, gdy w nowej sytuacji ma już realną możliwość ucieczki. Mechanizm ten dotyczy zarówno ludzi, jak i zwierząt. Osobniki, które utraciły poczucie sprawstwa ze smutkiem i rezygnacją oczekują na kolejny przykry bodziec. Wynika to właśnie z utraty wiary, że można zmniejszyć swoje cierpienie poprzez podjęcie działania. Ten mechanizm prof. Seligman nazwał „wyuczoną bezradnością”. Wyuczona bezradność może skutkować u ludzi nie tylko skrajnym pesymizmem i biernością, ale nawet depresją. To jest jeden z głównych powodów, przez które część ludzi tkwi w toksycznych związkach czy firmach i nawet nie próbuje polepszyć swojej sytuacji. Co gorsza, osoby takie czasem odrzucają oferowaną im pomoc czy podsuwane im przez innych skuteczne sposoby wyjścia z dołka. Na każdą propozycję mówią: „nie ma sensu”, „już za późno dla mnie”, „i tak się nie uda”…
Jednak prof. Seligman zauważył, że nie wszystkie osobniki badane w eksperymentach traciły poczucie sprawstwa. Część z nich nie dawała wpędzić się w wyuczoną bezradność, choć tkwiła w tak samo trudnej sytuacji, jak ci, którzy popadli w rezygnację. Także obserwacja ludzi po różnego typu traumach (od więźniów obozów koncentracyjnych, po bycie ofiarą porwania czy przemocy) pokazuje, że część z nich nie daje się złamać i nie traci wiary w to, że ma szansę na lepsze życie. W toku dalszych wieloletnich badań prof. Seligman wraz z zespołem spróbowali odkryć, co chroni przed wpadnięciem w wyuczoną bezradność.
Okazało się, że ogromny wpływ na naszą podatność na utratę poczucia sprawstwa ma sposób wyjaśniania sobie tego, co nas spotyka. Mówiąc w uproszczeniu: optymistyczny sposób wyjaśniania zmniejsza ryzyko popadnięcia w bierność, apatię i depresję. Tak oto prof. Seligman przeszedł od badań nad wyuczoną bezradnością i depresją do badań nad pesymizmem, optymizmem i szczęściem. Jest on uznawany za twórcę pojęcia „psychologia pozytywna”. Swoją wiedzą i doświadczeniem podzielił się m.in. w książce „Optymizmu można się nauczyć. Jak zmienić swoje myślenie i swoje życie”, która stała się światowym bestsellerem. Książka ta w niezwykle przystępny sposób wyjaśnia mechanizmy psychologiczne, prezentuje wieloletnie wyniki badań oraz pokazuje, w jaki sposób możemy nauczyć się optymizmu, nawet jeśli nie jesteśmy urodzonymi optymistami lub gdy po ciężkich przeżyciach zaczynamy tracić wiarę w siebie. Poniższe cytaty oraz wyniki badań Seligmana podaję właśnie w oparciu o tę jego książkę.
Skąd bierze się pesymistyczny styl wyjaśniania?
Prof. Seligman doszedł do wniosku, że zwykle zarówno w życiu optymistów, jak i pesymistów jest wiele porażek, problemów i ciężkich przeżyć. Jest także wiele radości i pozytywnych doznań. To właśnie sposób, w jaki poszczególni ludzie odbierają te wszystkie sytuacje oraz jak je wyjaśniają powoduje, że dla optymistów szklanka jest do połowy pełna, zaś dla pesymistów jest ona do połowy pusta…
Według prof. Seligmana nasz styl wyjaśniania (czyli sposób, w jaki tłumaczymy sobie, dlaczego coś się wydarza) wykształca się u nas już w dzieciństwie. Styl ten może być optymistyczny lub pesymistyczny. Ogromny wpływ na nasz własny styl wyjaśniania ma styl wyjaśniania naszych matek. Pesymistyczny styl wyjaśniania sprzyja powstawaniu samoograniczających przekonań, utracie poczucia sprawstwa, demotywacji, a w konsekwencji może prowadzić nawet do depresji. Oto przykłady pesymistycznego sposobu wyjaśniania: „Jak zwykle nic mi się w życiu nie udaje”, „Dobrą pracę można dostać tylko po znajomości”, „Diety nigdy nie skutkują”.
Każde z tych sformułowań niesie ze sobą destrukcyjną generalizację i wpływa na to, jakie działania będziemy podejmować (lub czego zaniechamy). Warto dokładnie przeanalizować, co kryje się za takimi stwierdzeniami. „Jak zwykle nic mi się w życiu nie udaje” oznacza, że to trwały stan („jak zwykle” – a więc nie ma co liczyć na pozytywną zmianę w przyszłości) oraz że dotyczy wszystkich aspektów („nic się nie udaje”), a nie tylko tej konkretnej dziedziny, w której doznałam porażki. Nie ma więc sensu próbować odnieść sukces w innym obszarze… „Dobrą pracę można dostać tylko po znajomości” – to oznacza, że nie ode mnie zależy, czy znajdę pracę, lecz od czynnika zewnętrznego – w tym przypadku od „znajomości”. Nie liczą się moje kwalifikacje, determinacja, wysiłek. Mogę tylko biernie czekać, aż ktoś ze znajomych załatwi mi pracę. Wyraz „tylko” jeszcze dodatkowo pozbawia złudzeń… „Diety nigdy nie skutkują” – takie podejście oznacza, że nie ma sensu próbować, bo wszelkie diety i w przypadku każdej osoby z założenia nie skutkują. Nie ma po co testować innej diety, gdyż i tak nie podziała. Skoro nie mogę nic poradzić (bo to nie moja wina, że diety nie skutkują), to w imię czego miałabym rezygnować ze słodzonych napojów i fast foodów? Choć na krótką metę zdjęcie z siebie odpowiedzialności za swój problem wydaje się dobrą opcją, to długofalowo oznacza, że nie będę nawet próbować poprawy swojej sytuacji. Taka postawa zaowocuje utratą poczucia wpływu, a stąd już tylko krok do pesymizmu i bierności.
Oczywiście na nasz styl wyjaśniania mają także wpływ inne osoby z naszego środowiska oraz sytuacje, które nas spotkały. Przykładowo: bycie ofiarą przemocy psychicznej lub fizycznej (zwłaszcza przemocy długotrwałej i z rąk naszych bliskich) znacząco zwiększa prawdopodobieństwo utraty poczucia sprawstwa oraz czyni nas bardziej podatnymi na przyjęcie pesymistycznego sposobu wyjaśniania, a nawet na depresję. Najbardziej niszczące jest bycie ofiarą przemocy w dzieciństwie, gdyż z jednej strony mamy wtedy bardzo ograniczone możliwości uniknięcia tej przemocy, a z drugiej strony nasz sposób widzenia świata i samych siebie dopiero kształtuje się, więc może zostać bardzo wypaczony.
Jak nauczyć się optymistycznego sposobu wyjaśniania?
Choć wydawać by się mogło, że to ciężkie przeżycia i porażki, jakich doświadczyliśmy, czynią z niektórych z nas pesymistów, prof. Seligman na podstawie wieloletnich badań widzi to inaczej. Jak wyjaśnia: „Emocje i działania nie są zazwyczaj bezpośrednim następstwem pojawiania się trudności, lecz raczej wynikają bezpośrednio z twoich przekonań o trudnościach. Znaczy to, że jeśli zmienisz sposób myślenia o trudnościach, to o wiele lepiej będziesz stawiać czoło rzeczywistości”.
W opracowanym przez Seligmana i jego współpracowników treningu optymizmu kładzie się nacisk na zmianę stylu wyjaśniania tego, co nas spotyka.
Trening optymistycznego stylu wyjaśniania może być stosowany dla dorosłych, jak i dla dzieci. Optymistyczny styl wyjaśniania można zarówno ćwiczyć samemu wykonując zalecane przez Seligmana zadania, jak i korzystając ze wsparcia przyjaciela, psychoterapeuty lub coacha. Wykorzystałam te techniki podczas prowadzonych przeze mnie sesji coachingowych i faktycznie to pomaga zmienić sposób percepcji klientów na bardziej optymistyczny oraz pokazać im problemy z innej perspektywy. Świadomość, że posiadają oni wpływ na sytuację, zaś porażki mają jedynie charakter incydentalny, pomaga im utrzymać motywację i kontynuować działania służące osiągnięciu celu (np. znalezieniu lepszej pracy).
Seligman wychodzi z założenia, że to, jak zinterpretujemy daną sytuację i jej przyczyny wpływa bezpośrednio na to, jakie podejmujemy działania. Skoro sytuacja już się zadziała, to możemy oddziaływać jedynie na nasze przekonania odnośnie tej sytuacji, czyli możemy zmodyfikować nasze przekonania. Zaś zmiana przekonań przełoży się na skutki. Seligman opracował schemat TPSKA, czyli ćwiczenie polegające na myślowym przejściu kolejno przez poniższe punkty:
1) trudność
2) przekonanie
3) skutek
4) kwestionowanie
5) aktywizacja
Oto praktyczny przykład zastosowania tego ćwiczenia. Sytuacja wyjściowa, czyli trudność jest ta sama. Spójrzmy jednak, jak zmienia się nasze zachowanie w zależności od optymistycznych lub pesymistycznych przekonań.
Optymistyczny sposób wyjaśniania:
1) trudność: Znajomy nie odbiera ode mnie telefonu.
2) przekonanie: On mnie lubi, więc pewnie nie odbiera telefonu, gdyż jest obecnie bardzo zajęty. Ale nadal zależy mu na relacjach ze mną.
3) skutek: Spróbuję dodzwonić się do niego w innym terminie.
Pesymistyczny sposób wyjaśniania:
1) trudność: Znajomy nie odbiera ode mnie telefonu.
2) przekonanie: Widać już mu na mnie nie zależy i dlatego nie odbiera ode mnie telefonu.
3) skutek: Czuję się zawiedziony i rozgoryczony. Ja mu tyle razy pomogłem, a on nawet nie chce ze mną rozmawiać. Więcej do niego nie zadzwonię!
Jak widać w zależności od przyjętego sposobu wyjaśniania oraz od przekonań, nasza reakcja na tą samą sytuację jest zgoła inna. W pierwszym przypadku zachowujemy dobre samopoczucie i wiarę w tę relację, bo przecież jeszcze nie pojawiły się fakty jednoznacznie wskazujące, że tej osobie już na nas nie zależy. W drugim przypadku „dorobiliśmy negatywną ideologię” do nieodebrania telefonu. Sami coraz bardziej się nakręcamy. Nie dość, że nie podejmujemy już prób dodzwonienia się do znajomego, to nawet jeśli on oddzwoni, to prawdopodobnie wylejemy na niego naszą frustrację. Znajomy nie będzie miał pojęcia, o co mamy do niego pretensję, zaś nasze zachowanie może go zniechęcić do utrzymywania z nami kontaktu. W ten sposób zadziała samospełniająca się przepowiednia: nieodebranie przez znajomego telefonu faktycznie doprowadzi do zerwania znajomości. Ale przecież nie musiało tak się stać. To my swoimi pesymistycznymi przekonaniami uruchomiliśmy tę lawinę…
Przy takim negatywnym toku myślenia prof. Seligman zaleca zakwestionowanie naszych pesymistycznych przekonań, a następnie aktywizację (czyli podjęcie działania). W analizowanym przykładzie będzie to wyglądać następująco:
4) kwestionowanie: Szukam odpowiedzi na pytania: Jakie są dowody na to, że znajomemu już na mnie nie zależy? (Odpowiedź: Nie ma takich dowodów. Wcześniej zawsze okazywał mi, że jestem dla niego ważna). Pytanie o alternatywy – jakie są inne możliwe przyczyny, że nie odbiera telefonu? (Odpowiedź: Może jest teraz bardzo zajęty? Może nie widział, że ma nieodebrane połączenie ode mnie?). Analizuję implikacje, ale bez katastrofizowania: Przecież to, że ktoś raz nie odbiera ode mnie telefonu nie oznacza, że już mu na mnie nie zależy. To ja wyobrażam sobie jeden z najgorszych możliwych scenariuszy. Analiza przydatności: Czy zamartwianie się na zapas pomoże mi utrzymać tą relację? Wręcz przeciwnie…
5) aktywizacja. Gdy spojrzałam na tę sytuację z innej, mniej pesymistycznej perspektywy, nie czułam się już taka rozgoryczona i zła na znajomego. Postanowiłam, że spróbuję dodzwonić się do niego w innym terminie.
Jak widać, dzięki zastosowaniu schematu TPSKA, mimo przyjęcia pierwotnie negatywnego wyjaśnienia trudnej dla nas sytuacji, udało się nam przełamać pesymistyczne przekonanie i podjąć konstruktywne działanie. Zachęcam do wypróbowania tej techniki na innych przykładach z twojego życia.
Techniki pomagające kwestionować pesymistyczne przekonania
Wśród technik rekomendowanych przez prof. Seligmana kluczowe miejsce zajmuje kwestionowanie swoich destrukcyjnych i pesymistycznych interpretacji tego, co złego nas spotkało. W tym celu możemy posłużyć się pytaniami o:
– dowody
– alternatywy
– implikacje
– przydatność.
Wg prof. Seligmana „najbardziej przekonującym sposobem zakwestionowania negatywnego przekonania jest wykazanie, iż jest ono niezgodne z faktami”. W ogromnej większości przypadków fakty będą przeczyć naszym pesymistycznym założeniom. Podczas moich sesji coachingowych ja również proszę klientów, aby przedstawili dowody na swoje negatywne przekonania np. proszę, aby powiedzieli, na jakiej podstawie uważają, że nie mają szansy na znalezienie lepszej pracy.
Pytając o alternatywy szukamy innego, mniej pesymistycznego sposobu wyjaśnienia tego, co wydarzyło się. Przykładowo: zamiast myśleć, że przyjaciel nie oddzwonił, bo już mu na tobie nie zależy, znajdź inne potencjalne przyczyny: może ma dziś wyjątkowo ciężki dzień, może nie zauważył, że ma nieodebrane połączenie, może zostawił telefon w domu. Jak widzisz te trzy ostatnie przyczyny nie tylko pozwolą ci utrzymać dobry nastrój, ale także są zwykle bardziej prawdopodobne. Pesymiści przeceniają prawdopodobieństwo negatywnych scenariuszy, zaś nie doceniają tych mniej dołujących wyjaśnień.
Technika stosowania implikacji polega na tym, żeby przemyśleć, czy skutki naprawdę będą aż tak straszne, jak nam się wydaje. Często wydaje nam się, że to, co nam się przydarzyło, zakończy się katastrofą. Warto wtedy zastosować „dekatastrofizację”, czyli urealnić implikacje tego, co się stało. Przykładowo: czy to, że oblaliśmy jeden egzamin naprawdę oznacza, że zawalimy cały rok albo że nie nadajemy się na te studia? To przecież tylko jeden egzamin. Mamy prawo do poprawki. Każdemu może się podwinąć noga, ale to jeszcze nie oznacza, że wszystko jest stracone lub że jesteśmy za głupi, aby zdać ten egzamin.
Kolejna technika rekomendowana przez Seligmana to zastanowienie się przydatnością analizowania słuszności naszych twierdzeń. Bywa bowiem, że skutki posiadania pewnych przekonań są znacznie ważniejsze niż ich prawdziwość. Przykładowo: jeśli ktoś po złamaniu diety zaczyna uważać się za żarłoka, to już samo takie przekonanie jest niszczące i powoduje destrukcyjne skutki w postaci zaniechania wszelkich diet zarówno teraz, jak i w przyszłości. Jeśli ktoś utwierdzi się w przekonaniu, że „z natury” jest żarłokiem, to uzna, że nie warto nawet próbować odżywiać się w zdrowszy sposób, gdyż jedzenie jest poza jego kontrolą. Gdy pojawią się takie myśli, nie ma sensu ich analizować. Lepiej jest po prostu nie myśleć o nich i robić swoje np. wrócić do diety. Zamiast zastanawiać się, czy są przesłanki do tego, że np. „jesteś żarłokiem”, lepiej pomyśl, czy to, że teraz o tym myślisz, pomoże ci rozwiązać swój problem.
Jeśli nie mamy osoby, z którą możemy przeanalizować nasze myśli, Seligman zachęca do prowadzenia wewnętrznego dialogu z samym sobą. Zaleca: „Za każdym razem gdy będziesz przybity, niespokojny czy zły, sprawdź, co mówisz sobie w duchu. Niekiedy okaże się, że twoje przekonanie jest prawdziwe. W takim przypadku skoncentruj się na szukaniu sposobów, dzięki którym można zmienić sytuację i zapobiec temu, aby trudności przeobraziły się w katastrofę.”
Opracowany przez prof. Seligmana sposób na zwiększenie optymizmu wymaga przełamania naszego schematu pesymistycznego wyjaśniania tego, co nas spotyka oraz na świadomym analizowaniu sytuacji. Potrzebna jest do tego autorefleksja oraz włożenie wysiłku w poszukiwanie innych interpretacji. Odganianie natrętnych negatywnych myśli czy dialog z samym sobą wymagają pewnej wprawy, jednak są w naszym zasięgu. Nie jesteśmy skazani na pesymizm ani na wyuczoną bezradność.
Zalety bycia optymistą
Bycie optymistą ma wiele zalet. Jak pokazują trwające dziesiątki lat badania m.in. prof. Seligmana i jego współpracowników, osoby o optymistycznym sposobie wyjaśniania są mniej podatne na depresję. Cieszą się zwykle lepszym zdrowiem, a jeśli już zachorują, to dzięki pozytywnemu nastawieniu łatwiej jest im się zmagać z problemami zdrowotnymi. Są też bardziej lubiane oraz mają większe szanse na sukces – zarówno w nauce i sporcie, jak i w polityce czy dziesiątkach profesji.
Optymistom zwykle łatwiej jest utrzymać wysoką motywację wewnętrzną mimo porażek. Nie zniechęcają się tak łatwo, gdyż wierzą, że stojące na ich drodze przeszkody mają charakter przejściowy i odnoszą się tylko do konkretnego obszaru, podczas gdy pesymiści uważają, że przeszkody mają charakter stały (czyli zawsze coś będzie stać na ich drodze) oraz będą ich spotkać na każdym kroku. Ponadto według Seligmana pesymiści mają tendencję do szukania winy w sobie nawet, jeśli realnie rzecz biorąc nic nie zawinili. Przykładowo: jeśli optymista straci pracę, raczej będzie skłonny uważać, że to nie jego wina (np. była restrukturyzacja w firmie i został zwolniony pomimo tego, że był dobrym pracownikiem). Będzie też wierzyć, że ma szansę znaleźć nową pracę oraz że w innych aspektach życia mu się ułoży.
Pesymista zwykle odbierze tą samą sytuację zupełnie inaczej. Nie tylko może winić siebie i uważać, że był zbyt kiepski, aby utrzymać tę pracę, ale może uznać, że w ogóle nie ma szans na rynku oraz że właśnie zaczęło się „7 chudych lat”, więc za cokolwiek się weźmie, i tak mu nie wyjdzie. Zwolnienie z pracy będzie oczywiście bolesne dla obu tych osób. Jednak powyższe diametralnie różne sposoby wyjaśnienia sobie zaistniałej sytuacji zaowocują tym, że optymista szybciej otrząśnie się z szoku, nie straci wiary w swoje kompetencje i zacznie szukać źródła dochodu. Pesymista będzie długo przeżuwał swój ból. Będzie przybity i apatyczny. Może stracić poczucie własnej wartości do tego stopnia, że nie będzie podejmował żadnych prób znalezienia nowej pracy. W najgorszym przypadku może w ogóle uznać, że nic już mu się nie uda ani w życiu zawodowym ani osobistym. Zgodnie z tym, jak działa samospełniająca się przepowiednia, swoim zachowaniem faktycznie może powodować, że kolejne rzeczy nie będą mu się udawać. Wiecznie rozżalony, może zniechęcać do siebie znajomych i rodzinę. Niekorzystnie zaprezentuje się również na rozmowie kwalifikacyjnej. Brak energii i wpadanie w coraz większy dołek może skończyć się tym, że faktycznie będzie ponosić kolejne klęski i mieć odczucie, że życie jest poza jego kontrolą. Jak wyjaśnia prof. Seligman, taki pesymistyczny sposób wyjaśniania często powoduje utratę poczucia sprawstwa, w efekcie nawet depresję.
Czym różni się „dobry” optymizm od szkodliwego przesadnego optymizmu?
- Seligman wyraźnie podkreśla, że nie nakłania do „hurraoptymizmu” ani nie zachęca do naiwnego patrzenia przez różowe okulary. Niestety takie właśnie podejście promuje wiele poradników pozytywnego myślenia. Jak wyjaśnia Seligman; „Jest bardzo ważne, abyś dostrzegł różnicę między tym podejściem (tj. wyuczonym optymizmem – przypisek A.N.) a tak zwaną „siłą pozytywnego myślenia”. Pozytywne myślenie często polega na próbach uwierzenia w takie podniosłe niby-stwierdzenia, jak: „Z dnia na dzień w każdej dziedzinie wiedzie mi się coraz lepiej”, mimo iż brak jest na to dowodów, a nawet – co gorsza – fakty temu przeczą.”
Podczas prowadzonych przeze mnie procesów coachingowych zdarza mi się trafić na klientów, którzy naczytawszy się poradników pozytywnego myślenia, wierzą, że samo powtarzanie afirmacji przyniesie im osiągnięcie wymarzonych celów. Afirmacja polega zazwyczaj na powtarzaniu pozytywnych twierdzeń na temat własnej osoby, co ma prowadzić do identyfikacji z ich treścią. Przykładami afirmacji są zadania typu: „Jestem świetnym lekarzem”, „Buduję dobre relacje z pacjentami”. Oczywiście pozytywne nastawienie jest niezbędne, aby utrzymać motywację i sama zachęcam klientów do stosowania afirmacji, ale podkreślam, że aby uzyskać coś więcej niż chwilową poprawę nastroju, za mówieniem sobie pozytywnych rzeczy muszą iść konkretne działania. Nie ma magicznych zaklęć, które spowodują, że świat będzie taki, jak chcemy. Aby osiągnąć sukces potrzeba wiary w siebie oraz odrobiny szczęścia, ale kluczem jest nasza ciężka praca i wytrwałość w działaniu. Z moich obserwacji wynika, że jeśli ktoś buduje swoją strategię osiągania celów tylko na powtarzaniu sobie pozytywnych stwierdzeń i utrzymywaniu wiary w to, że musi się udać, jest to niezwykle kruchy optymizm. Już pierwsze porażki zwalają taką osobę z nóg oraz powodują utratę motywacji i zniechęcenie. A zwykle nim osiągniemy cel, spotyka nas wiele zawodów i trudności.
Jak tłumaczy prof. Seligman: „W przeciwieństwie do tego, wyuczony optymizm opiera się na dokładnym rozpoznaniu sytuacji. (…) Efekt daje dopiero stawienie czoła sądom negatywnym. (…) Większość osób ma skłonność do katastrofizowania – ze wszystkich potencjalnych przyczyn wybierają one tę, która pociąga za sobą najgorsze skutki. (…) Wyuczony optymizm oddziałuje na nas nie poprzez nieuzasadnione pozytywne myślenie o świecie, lecz dzięki potędze myślenia nienegatywnego”.
Ja także podczas prowadzonych przeze mnie sesji coachingowych spotykam się z sytuacjami, gdy u kogoś występuje tzw. „myślenie życzeniowe”, czyli gdy ktoś kieruje się wyłącznie tym, co by chciał – bez brania pod uwagę realiów oraz tego, że świat nie będzie się dopasowywał do jego potrzeb. Dlatego tak ważne jest urealnienie swojego podejścia i opieranie się na „zdrowym” optymizmie.
Seligman podkreśla, że trzeba umieć zmierzyć się z porażkami oraz pogodzić się z tym, że mogą nas spotkać w życiu złe rzeczy np. utrata pracy czy choroba. Pozytywne myślenie nie jest tarczą, która ochroni nas przed złem, lecz jest narzędziem, które pozwoli nam szybciej odzyskać wiarę w to, że zła passa wkrótce się skończy, jeśli podejmiemy aktywne działania służące uporaniu się z problemem.
Optymizm ma swoje wady
Jednak optymizm – zwłaszcza przesadny – ma też swoje wady. Skutkiem przesadnego optymizmu bywa skłonność do podejmowania zbyt dużego ryzyka, gdyż takie osoby nie dopuszczają do siebie negatywnego scenariusza oraz nie przygotowują planu awaryjnego. Bywa, że nawet nie chcą zastanowić się nad tym, co może się nie udać i jakie wówczas mają pole manewru. Przykładowo: gdy ktoś myśli o rzuceniu swojej obecnej pracy na rzecz zajmowania się zawodowo tym, co jest jego hobby np. robieniem zdjęć (choć nie ma potencjalnych klientów) lub gdy ktoś chcąc wziąć kredyt na mieszkanie zakłada, że cały czas będzie miał co najmniej równie dobrą pracę (i nie chce słyszeć o tym, żeby uwzględnił przejściową utratę dochodów czy chorobę). Jak pokazują badania, zwykle to umiarkowani pesymiści trafniej oceniają sytuację niż optymiści. Dlatego w przypadkach, gdy chcemy podjąć decyzje bardzo brzemiennie dla nas w skutkach, warto jest dokonać analizy z bardziej pesymistycznego punktu widzenia.
Kiedy warto zatrudnić pesymistę?
Przy obsadzaniu stanowisk w firmie warto wziąć pod uwagę, jak styl wyjaśniania jest typowy dla danego pracownika. Oczywiście w zależności od branży, sposobu działania i kultury organizacyjnej firmy różne są „optymalne proporcje” optymistów do pesymistów. Przykładowo: w elektrowni atomowej wolelibyśmy, aby pracownicy brali pod uwagę negatywne scenariusze i tworzyli zabezpieczenia nawet przed mało prawdopodobnymi, lecz groźnymi zdarzeniami. Nikt rozsądny nie oddałby elektrowni pod zarząd optymisty, który uważałby, że „wszystko będzie dobrze, po co martwić się na zapas”… Tu potrzebne są osoby, które potrafią trafnie oszacować potrzebne zasoby oraz umiejące zarządzać ryzykiem. Brawura lub myślenie życzeniowe mogą dosłownie doprowadzić do katastrofy.
Jako zawody, w których dla osiągnięcia sukcesu wskazany jest duży optymizm, prof. Seligman podaje takie, w których jest się szczególnie często narażonym na stres, porażki, poczucie odrzucenia. W takich profesjach, aby utrzymać wysoką motywację niezbędna jest inicjatywa, upór w dążeniu do celu oraz niezachwiana wiara, że wystarczająco duża część z naszych działań zakończy się sukcesem. Optymizm jest więc potrzebny m.in. w sprzedaży, reklamie i promocji, gromadzeniu funduszy na jakąkolwiek działalność (fundraising), a także na stanowiskach związanych z pracą twórczą oraz z dużą utratą sił i energii. Przykładowo: sprzedawca zwykle więcej razy spotka się z odrzuceniem jego oferty niż z jej akceptacją. Mimo to musi umieć utrzymać nie tylko wysoką motywację, ale także entuzjazm i otwartość na ludzi, choć codziennie słyszy dziesiątki razy „nie”. Wieloletnie badania Seligmana pokazały, że optymistycznie nastawieni handlowcy czy agenci ubezpieczeniowi nie tylko osiągają znacznie lepsze wyniki niż osoby o bardziej pesymistycznym nastawieniu, ale także rzadziej rezygnują z wykonywania takiej pracy.
Natomiast umiarkowany pesymizm zdaniem Seligmana bardzo przydaje się na tych stanowiskach, na których kluczową umiejętnością jest trafne rozpoznanie rzeczywistości, a zwykle lepiej potrafią robić to pesymiści. Są to przede wszystkim stanowiska, na których ryzyko porażki jest niewielkie, rotacja kadr jest niska, nie pracuje się pod silną presją i liczy się przede wszystkim wiedza merytoryczna, doświadczenie oraz trafna analiza. Często są to stanowiska wymagające wiedzy technicznej oraz bycia dobrym w naukach ścisłych. Oto przykłady takich stanowisk podane przez Seligmana: kontrola techniczna i szacowanie kosztów, negocjowanie kontraktów, kontrola finansowa i księgowa, kontrola jakości, sprawy osobowe i organizacyjne, zarządzanie przedsiębiorstwem.
Jeśli kogoś zaskoczyło, że umiarkowany pesymizm przydaje się również w zarządzaniu (które zwykle kojarzy się z umiejętnością snucia śmiałych wizji i działania na granicy dużego ryzyka), to Seligman podkreśla, że „wyższe stanowiska kierownicze wymagają dobrego wyczucia rzeczywistości. Zbytni optymizm jest tam zupełnie nie na miejscu, przeciwnie – zalecany jest umiarkowany pesymizm. Na takie stanowiska potrzebni są ludzie, którzy wiedzą, kiedy nie przeć do przodu i kiedy warto zgrzeszyć raczej zbytnią ostrożnością niż nadmiernym optymizmem.”
Jak twierdzi prof. Seligman, w dobrze prosperującej firmie potrzebni są zarówno optymiści, jak i umiarkowani pesymiści. Seligman wyraźnie podkreśla, że chodzi mu o umiarkowany pesymizm, a nie o skrajny pesymizm i czarnowidztwo, które są destrukcyjne zarówno dla takiej osoby, jak i dla firmy.
Warto więc zarówno wspierać zbyt pesymistycznie nastawionych pracowników we wskrzeszeniu w sobie większej dawki optymizmu, jak i pomagać przesadnym optymistom w rozwinięciu umiejętności realnego spojrzenia na rzeczywistość i uwzględniania ryzyka. W obu tych przypadkach wiele może zdziałać coaching lub psychoterapia, gdyż łatwiej zmienić swoje schematy zachowań mając wsparcie życzliwie nastawionego profesjonalisty.
Podsumowując:
Warto mieć świadomość tego, jaki jest nasz styl wyjaśniania oraz jakie są jego zalety i wady. Zarówno przesadny optymizm (myślenie życzeniowe), jak i skrajny pesymizm mogą wpędzać nas w kłopoty w życiu prywatnym, jak i zawodowym.
W większości sytuacji najkorzystniej dla nas jest być optymistą. Jeśli jednak wykształcił się u nas pesymistyczny styl wyjaśniania, pamiętajmy, że nie jesteśmy na niego skazani. Istnieją konkretne techniki, które mogą zmienić nasz styl wyjaśniania z pesymistycznego na optymistyczny. Trening pozytywnego myślenia opracowany przez Seligmana i jego zespół pomógł milionom ludzi na całym świecie uczynić swoje życie szczęśliwszym i nie załamać się pod naporem trudności. Warto, abyś ty również wdrożył te techniki.