Od dziecka słyszymy, że powinniśmy być zawsze mili i lubiani. Jednak, jeśli staramy się być tacy za wszelką cenę, często pojawia się frustracja i poczucie bycia wykorzystanym. Wpadamy w pułapkę bycia zbyt miłym. Jak można budować dobre relacje z innymi i jednocześnie zadbać o samego siebie?
Na czym polega syndrom bycia zbyt miłym?
Jak wynika z książki „The Top Five Regrets of the Dying” (Pięć rzeczy, jakich żałują umierający) autorstwa pielęgniarki paliatywnej Bronnie Ware, żałują oni zwykle, „że nie mieli odwagi przeżyć życia po swojemu, a żyli tak, by spełniać oczekiwania innych”, „że nie spędzali więcej czasu z rodziną, za dużo siedzieli w pracy” oraz „że nie mieli odwagi wyrażać swoich uczuć i tłumili je przed światem, aby przypodobać się innym („Mylnie mili. Jak wyleczyć siebie samego”, Katarzyna Growiec, Poradnik Psychologiczny Polityki, tom 20, „Psychoterapia dla kogo, u kogo?” str. 114)
Innymi słowy – ludzie ci żałują, że nie byli asertywni. Przy czym nie chodzi tylko o odmawianie niechcianym prośbom, ale także o stawianie (i bronienie) swoich granic, domaganie się w relacjach szacunku, partnerstwa i wzajemności, o umiejętność otwartego mówienia o swoich uczuciach, potrzebach i oczekiwaniach. Zdarza się także, że osoba „zbyt miła” nie potrafi nawet asertywnie przyjąć komplementu i zamiast z radością podziękować, deprecjonuje sama siebie, czym skutecznie zniechęca otoczenie do chwalenia i doceniania jej.
Bywa, że tacy ludzie nie umieją nawet zaprezentować swoich kwalifikacji czy sukcesów, gdyż boją się, że inni poczują się przez to źle. Pracując z klientami w ramach coachingu kariery miałam wiele razy do czynienia z osobami, które nie potrafiły podczas rozmów kwalifikacyjnych czy ewaluacyjnych prezentować swoich osiągnięć i mocnych stron. Są bowiem przekonani, że mówiąc o tym będą „wywyższającymi się samochwałami” i zostaną źle odebrani przez rekruterów czy szefów. Niestety takie podejście zwykle obraca się przeciwko nim, gdyż wypadają blado w porównaniu do pracowników umiejących pozytywnie się pokazać…
Każda cecha w nadmiarze przestaje być zaletą i zaczyna generować problemy. Tak jest np. z ambicją, która do pewnego pułapu jest niezmiernie pomocna, gdyż motywuje do większego wysiłku i chęci rozwoju. Natomiast przerost ambicji powoduje negatywne konsekwencje np. dążenie do celu „po trupach”, perfekcjonizm czy nieumiejętność cieszenia się z sukcesów.
Analogicznie jest z byciem „zbyt miłym”. Bycie miłym jest bez wątpienia bardzo pozytywną postawą. Osoby miłe są zwykle bardziej lubiane, wzbudzają sympatię, życzliwość i chęć utrzymywania z nimi relacji. Zachowując się w sposób przyjazny i otwarty, możemy często uzyskać więcej niż przyjmując inne strategie (np. wejście w konfrontację). Jednak zdarza się, że ktoś jest „zbyt miły” i ma przez to problemy…
Brytyjska psycholog Jacqui Marson temu syndromowi poświęciła książkę „Bycie miłym to przekleństwo”. Jak wyjaśnia Marson: „Miłymi kieruje bowiem strach przed tym, że inni przestaną ich lubić, jeśli nie będą się na wszystko zgadzać, pomagać o każdej porze dnia i nocy oraz przypomną sobie o własnych potrzebach” .
Cały artykuł możesz przeczytać na portalu ZnanyLekarz.pl
Jeśli chcesz nauczyć się stawiania granic i zdrowego podejścia do asertywności, zapraszam na moje szkolenia grupowe i indywidualne.
Obejrzyj również serię filmików o asertywności na kanale YouTube Twoja Kariera i Psyche.